Jak pisałem już wcześniej Podlasie rzadzi się swoimi prawami. Pewnie niektóre z naszych obrzedów Wigilijnych są także kultywowane u Was a jeśli nie to sprawdźcie dlaczego właśnie podlasie ma taką magiczną moc, nie tylko w Boże Narodzenie.
Kiedy wracam pamięcią to czasów kiedy żył jeszcze mój dziadek, to zgodnie z coroczną tradycją każdą Wigilię spędzaliśmy u babci na wsi. Przyjeżdzaliśmy zazawyczaj około 16:00, żeby zdąrzyć dziadkom pomóc w rozstawianiu świątecznego stołu. I zawsze kiedy nadchodził kulminacyjny moment babcia wysyłała mnie z dziadkiem do obory po siano, które umieszczaliśmy pod obrusem nawiązując tym samym do siana jakim Maryja okryła Pana Jezusa w stajence.
I tutaj warto zatrzymać się na chwilę, żeby przekazać Wam jak wielku kult zwierząt panuje na podlasiu. Tego dnia większość ludzi poprzedniego pokolenia twierdzi usilnie, że można usłyszeć jak zwierzęta mówią ludzkim głosem. Posprzątany korytarz obory, lekkie światło bijące z przeciwległej ściany i ta głucha cisza pośród której słychać było lekkie odgłosy oddychających w zagrodzie krów. Sam widok tego był tak magiczny, że pomimo, że nie mam już 10 lat to nadal jestem w stanie w to uwierzyć.
Kiedy sięgam pamięcią do tamtych czasów raczej nie zdarzało się, że brakowało sniegu a temperatura byłaby dodatnia. Tym łatwiej na szklistym od mrozu niebie łatwo było dostrzec pierwszą gwiazdkę. Gdy któreś z nas ją wypatrzyło można było z podwórka usłyszeć głośne "Już jest!". Wtedy mogliśmy zasiadać do stołu.
Już z perspektywy małego chłopca, który zdawałoby się z zainteresowaniem wypatruje jedynie Mikołaja, potrafiłem dostrzec uginający się od świątecznych potraw stół. Oczywiście jak tradycja nakazuje zaczynaliśmy czytaniem pisma i modlitwą za zmarłych. Rola czytania pisma zazwyczaj przypadała najstarszemu dziecku ,czyli mi. Wtedy jeszcze dośś niesmiało sięgałem po pismo i dość szybkim tempem recytowałem część o narodzeniu Jezusa z Ewangelii św. Łukasza (Łk, 2.1-14). "Ufff mam to już za sobą" - myślałem, niezbyt zagłębiając się jeszcze wtedy w czytany tekst.
Kolęda! Tuż po czytaniu pisma świętego, wszyscy razem śpiewaliśmy wspólnie kolędy! Z kilku stron stołu dobiegały niezbyt czyste wokalnie dźwięki, które czasem przeplatane były melodią graną na flecie. Pewnie zapytacie jaka jest moja ulubiona kolęda? Otóż zazwyczaj śpiewano u nas "Wśród nocnej ciszy" i "Przybieżeli do Betelejem"!
Kiedy nasze migdałki miały już dość, a brzuchy wołały - "jeść" przychodził moment na życzenia świąteczne i dzielenie się opłatkiem. No i zazwyczaj tego momentu nie lubiłem najbardziej. Ale nie chodzi mi o opłatek tylko o życzenia. Już po drugiej osobie brakowało mi oryginalnego tekstu na świąteczne życzenia, więc trzeba było improwizować! No i zawsze przy całowaniu jak mój tata miał w zwyczaju pocierał mnie mocno swoim mocnym zarostem po policzku - przez co już do wieczora wyglądałem jakbym spędził co najmniej kilka godzin na mocnym mrozie. Tego momentu chyba najbardziej mi brakuje od 13 lat...
Kiedy zasiadaliśmy do stołu gwar rozmów i brzękających talerzy nie pozwalał zebrać nawet jednej myśli. Wśród biegających mamy i babci, które co chwilę donosiły z kuchni gorące dania można było jedynie dostrzec na rogu puste nakrycie pozostawione dla samotnego wędrowca...
Po powrocie do domu od babci wszyscy mieli czas dla siebie. Zazwyczaj ucinaliśmy sobie drzemkę, lub wspólnie oglądaliśmy Kevina. O 23:20 by tradycji stała się zadość każdy powoli rozpoczynał przygotowywanie się do wspólnego wyjścia na pasterkę. To był piękny widok. Sąsiedzi jak umówieni o tej samej porze wychodzili z domów by wspólnie całą rodziną przemaszerować do mieszczącego się nieopodal kościoła, który raz w roku wypełniał się po brzegi, do tego stopnia, że ciężko było się jakkolwiek poruszyć. Niestety czasy tak licznego uczestnictwa w Pasterce minęły a większość młodych zbiera się albo pod kościołem, albo zaczynają już na stacji kolejowej rozpijanie pierwszej butelki. Przecież po północy już można.... I chyba właśnie dlatego rok 1997 został tak ukorzeniony w mojej pamięci. Tamte czasy już pewnie nie wrócą, ale to od nas zależy ile przekażemy kolejnym pokoleniom. Myślę, że nie możemy sprawić większej radosci tym których już nie ma z nami, pamiętając o nich i kultywując przekazane nam mlodym przez nich tradycje.
Uwierzcie mi, że święta na Podlasiu mają swoją magię. I jeśli kiedykolwiek zastanawiać się będziecie gdzie wyjechać na święta nie mając żadnej zaplanowanej opcji wybierzcie właśnie moje rodzinen strony. Tutaj zawsze czeka talerzyk na zagubionego, samotnego wędrowca. Nie tylko w Wigilię ... :)
Przepisy na drinki domowym sposobem
Zapraszam także do przeczytania pierwszej części: Wigilijny post i ubieranie choinki!
Zakręcony człowiek z setką pomysłów na minutę. Kilkuletnie doświadczenie w pracy za barem pozwoliło mi dziś prowadzić tego bloga i dzielić się z Wami swoimi doświadczeniami i przepisami. Od 2009 roku prowadzę także, agencje barmańską Cocktails World - zajmującą się obsługą barmańską, szkoleniami, warsztatami. Mam nadzieję, że razem będziemy zmieniać kulturę picia alkoholu.
Zapraszam
Przemysław Szoplewski
www.cocktails-world.pl